FIZYKA I MUZYKA. ŚWIAT TADEUSZA GRZEJSZCZAKA

Przez uczniów III LO w Koninie od kilku pokoleń nazywany jest charyzmatycznym nauczycielem fizyki. Od kilku lat pracuje również w szkole podstawowej w Paprotni. Oprócz tego jest artystą-wokalistą. Z Tadeuszem Grzejszczakiem rozmawia Paweł Markowski.

Kiedy i jak to się stało, że trafił pan do szkoły w Paprotni?

Moja kariera zawodowa, nauczycielska, rozpoczynała się w szkole podstawowej na wsi. Później losy tak się potoczyły, że chciałem zdobywać nowe doświadczenia. Były to szkoły podstawowe w Koninie, aż w 1994 roku, czyli w przyszłym roku będzie lat trzydzieści, pracuję w III Liceum Ogólnokształcącym im. Cypriana Kamila Norwida w Koninie. I w pewnym momencie zaczęło mi brakować takiej fizyki typowo doświadczalnej, a taką można prezentować szczególnie w szkole podstawowej. To nie znaczy, że w średniej nie, również. Niemniej jednak, jak mam do czynienia z klasami matematyczno-fizycznymi, które chcę i muszę, i lubię przygotowywać do matury, to muszę ograniczyć się przede wszystkim do zadań. Natomiast w szkole podstawowej – kiedyś to była klasa szósta, siódma i ósma fizyki, teraz jest tylko siódma i ósma – można bez większego wysiłku przedstawić na każdej lekcji fizykę doświadczalną. Ja jestem zwolennikiem, fanem fizyki doświadczalnej, aczkolwiek szanuję to, co napisał Albert Einstein w swojej „Szczególnej teorii względności”, ale ta teoretyczna jest mi trochę mniej bliska.

Jak uczniowie w Paprotni radzą sobie z fizyką?

Wracam właśnie ze szkoły w Paprotni i taki pozytywnie nastawiony do tego ze względu na to, co usłyszałem. Bo zadawałem dzisiaj pytania, była to lekcja powtórzeniowa zarówno w klasie siódmej jak i ósmej. Na każde pytanie uzyskałem odpowiedź. Cieszy mnie fakt, że uczeń bez specjalnego przygotowywania się w domu, bo ja – nie wiem, czy powinienem mówić o tym głośno – ja nie zadaję prac domowych. Uważam, że w pewnym momencie i tak nas to czeka. Nie robię kartkówek niezapowiedzianych, bo ja uważam, że to jest przeszłość. Ograniczamy stres do minimum, co nie znaczy, że życie może być bezstresowe, bo takim nie jest i nie będzie. Musimy być przygotowani na różne sytuacje, niemniej jednak ja się cieszę, że jeżeli przychodzę na lekcję, zadaję pytanie i pamiętają z lekcji poprzedniej, sprzed tygodnia, sprzed dwóch. A dzisiaj mnie taka sytuacja spotkała. No, nie wyjątkowa, zwykle tak jest, co mnie cieszy i ja widzę, że im się, mam nadzieję, te lekcje podobają.

Oprócz tego, że jest pan nauczycielem fizyki, jest pan również artystą, wokalistą. Co pana ujmuje w fizyce, co pana ujmuje w muzyce, w wokalistyce?

Fizyka to pewnie troszkę taka rodzinna tradycja, bo moje rodzeństwo, siostra i brat, są absolwentami szkół o profilu technicznym, ścisłym. Natomiast dlaczego fizyka? Siostra jest matematyczką, natomiast była we mnie taka potrzeba doświadczalna. Jeśli chodzi o matematykę, to wiemy, że to królowa nauk, ale jednak tablica i kreda tylko. A ja lubię, jeśli mogę coś pokazać, bo my, ludzie, generalnie jesteśmy wzrokowcami. Jak coś zobaczymy, to raczej zapamiętujemy to. Natomiast muzyka… nie wiem, muzyka była zawsze. Tak się składa. I jako młody człowiek byłem kiedyś tenorem Chóru Filharmonii Częstochowskiej, ale potem życie się potoczyło troszkę inaczej. Ale ja niczego w życiu nie żałuję. Wróciłem do tej muzyki późno dosyć, przed paroma laty, ale jestem zadowolony z tego, bo mogę się realizować, łącznie z programami telewizyjnymi i cały czas mam nowe projekty, i gram z zespołem. Śpiewamy przede wszystkim Cohena i Dylana. Ja jestem trochę jednak melancholijny. Na szczęście nie depresyjny.

To powiedzmy o pana sukcesach i tych telewizyjnych, i tych pozatelewizyjnych.

Ja uważam, że zawsze największym sukcesem to jest rodzina i zdrowie. To było zawsze na pierwszym miejscu. I jeśli to mamy, to z resztą możemy sobie bez problemu poradzić. Moim sukcesem, jeśli chodzi o tę stronę zawodową, czyli jako nauczyciela, jest to, że jak wchodzę, to młodzież się do mnie uśmiecha, mówiąc mi „dzień dobry”. To ja znam odpowiedź na pytanie, czy ja jestem im potrzebny, czy nie. Natomiast jeśli chodzi o te artystyczne, to dla mnie przejście przez casting do programu „Szansa na sukces” było sukcesem. Nie oczekiwałem zwycięstwa, bo to nie było celem samym w sobie, tylko spotkanie nowych ludzi, to są nowe doświadczenia. Współpracując teraz ze Studiem My Voice, bo od dwóch lat taką współpracę podjąłem, nauczyłem się również śpiewania od strony technicznej – tu jestem bardzo wdzięczny pani Beacie Michalak-Górnej-, a przy okazji poznawanie nowych ludzi, granie, śpiewanie z nowymi zespołami. To są ciągle nowe doświadczenia i fantastyczni ludzie. I to poznawanie takich ciekawych osób jest dla mnie szalenie miłe, wartościowe i dające pozytywne myślenie.

A to, że znalazł się pan w „Szansie na sukces”, że zobaczyła pana cała Polska i być może nie tylko, ma wpływ na grafik koncertowy?

Tak, bo to są nowe propozycje, które generalnie muszę ograniczać, bo praca zawodowa jest dla mnie źródłem utrzymania, ale bez tej pasji życie byłoby dla mnie nudne.

To gdzie teraz będzie można pana zobaczyć i usłyszeć?

Teraz będzie można mnie usłyszeć właśnie tutaj (w Gminnym Ośrodku Kultury w Brzeźnie – przyp. red.) w najbliższą sobotę (16. grudnia – przyp. red.) od godziny szesnastej. Świętujemy dziesięciolecie Studia My Voice. Śpiewają dzieci, młodzież i dorośli. To jest koncert na żywo, na który serdecznie zapraszamy. A następny już niebawem, bo w Kleczewie (17. grudnia – przyp. red.). To są piosenki świąteczne. Później przerwa, a po nowym roku zobaczymy. Natomiast koncert, na który mogę zaprosić większą publiczność odbędzie się wiosną. Termin… na profilu będzie można znaleźć informacje. To będą utwory Cohena i Dylana, które zagramy jak zawsze charytatywnie dla naszego, konińskiego hospicjum w Centrum Kultury i Sztuki, w Domu Kultury Oskard, na które już teraz państwa wszystkich zapraszam. To jest dziesięcioosobowy zespół, grający muzykę na żywo, utwory w polskiej wersji językowej. Są takie plany, że z udziałem chóru, więc myślę, że postaramy się o wysoką jakość.

I duży rozmach, z tego wynika.

Tak. Dlatego, że od lat dziesięciu chyba gramy dla naszego, konińskiego hospicjum. Wcześniej to było Hospicjum Dziecięce w Krakowie, bo były utwory Grechuty. Było też w Licheniu, był Dom Dziecka w Pleszewie, specjalnej troski w Skierniewicach. No, trochę się tego nazbierało. Ale najczęściej i praktycznie co roku dla naszego, konińskiego hospicjum też gramy. Próbujemy ustalić termin koncertu. Będzie to wiosna w każdym razie: marzec, kwiecień, maj. Niedziela. Przekażę odpowiednią informację w stosownym czasie.

Zapraszamy na ten koncert. Zapraszał pan Tadeusz Grzejszczak, charyzmatyczny nauczyciel fizyki i jednocześnie muzyk, wokalista.

Dziękuję. Było mi bardzo miło. I za te słowa, które pan powiedział… Coraz większą ochotę mam robić to, co robię.

Mówiąc o tym charyzmatycznym nauczycielu, to nie są moje słowa, bo nie mieliśmy takiej relacji uczeń-nauczyciel, natomiast są to słowa uczniów trzeciego liceum i to już od kilku pokoleń.

Jest mi bardzo miło.

Jeszcze raz dziękuję, życzę sukcesów.

Dziękuję bardzo. Wszystkiego dobrego.

Masz pytania?

Skontaktuj się z nami, postaramy się rozwiać wątliwości.

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Skip to content